środa, 9 marca 2016

Druga rocznica bloga!

Witajcie!
Nigdy nie spodziewałam się, że uda mi się tyle prowadzić jednego bloga i z niego nie zrezygnować.
Od założenia minęło 730 dni, a w tym czasie na blogu pojawiło się:
– 42 tysiące 529 wyświetleń,
– 580 komentarzy,
– 55 obserwatorów,
– 21 rozdziałów,
– 105 polubień na facebooku.
Mogę powiedzieć jedynie: wow. 

Nawet pomimo tego, że ostatnio nie goszczę tu zbyt często z powodów zbliżającej się matury, Stop Dreaming zajmuje w moim sercu specjalne miejsce. Zajmowało, zajmuje i będzie zajmować! 
Pisząc, poznałam wspaniałych ludzi, spędziłam niezliczoną ilość nocy nad laptopem, dzieląc się z Wami swoją pasją, ale przede wszystkim szlifowałam swoją znajomość języka. Zdaję sobie sprawę, że to opowiadanie nie jest idealne. Ostatnio wzięłam się za czytanie początkowych rozdziałów i widząc wszystkie błędy aż głupio mi było się potem reklamować.
No cóż, obiecałam sobie, że po maturze przysiądę i je poprawię. I naprawdę mam nadzieję, że mi się to uda.
Ale dość mojego marudzenia. Ten post pojawia się tu z innego powodu!


PODZIĘKOWANIA

Jest kilka osób, którym chciałabym powiedzieć głośne: DZIĘKUJĘ. A są nimi:
Kathrine E. Kasiu, nie będę liczyć od kiedy jesteś ze mną, ale pomogłaś mi w wielu chwilach. Dopingowałaś, upraszałaś się o rozdziały, groziłaś, kiedy nie chciałam ich dodać, albo kiedy znowu skończyłam je w dziwnych miejscach. Ostatnio zostałaś określona mianem Elitarnej Znawczyni Fabuły, a ja mogę jedynie potwierdzić te słowa. (No, chociaż fabuły SD nie zna nikt i raczej szybko jej nie pozna :*)
Moony. Kochana Muni! Pamiętam Twoje komentarze pod pierwszymi rozdziałami. Możesz śmiało twierdzić, że przyczyniłaś się do mojego sukcesu – tylko one dawały mi siłę na dalsze pisanie. Miałaś kilka blogów i kilka razy zaczynałaś od początku, a ja wciąż czekam na tą jedną, jedyną historię, którą doprowadzisz do końca. (PS, wliczam w to wszystkie seksy na pralkach, biurkach i takich tam)
Ar. Arczi, droga Arczi! Twoje groźby zapamiętam do końca życia. W moich koszmarach goniły mnie lisy i zjadały mi moje plany fabuły na kolejne rozdziały. Oczywiście żartuję (albo i nie), ale tak czy siak, gdyby nie Twoje nękanie mnie po nocach, wszystko potoczyłoby się duużo wolniej, a ja nie wiem kiedy bym wróciła do blogowania.
Panienka Livvi. Liv, chociaż Twoim życiowym przeznaczeniem będzie założenie spółki kanalizacyjnej i sfinansowanie dokumentu o odchodach ("Życie w kanałach - historia prawdziwa"), mogę śmiało twierdzić, że przyczyniłaś się do rozwoju tego bloga każdym swoim długim komentarzem!
I wszystkim innym, czyli między innymi Ly, która ma 16 lat i ani roku więcej, Kseni, której zawsze Ciepło, Condawiramurs i Gemmie Francis A., które zacięcie komentują każdy mój rozdział, zostawiając pod nimi masę ciepłych słów, i wielu, wielu innym, których tutaj nie wymieniłam. Nic nie udałoby mi się osiągnąć bez Waszych komentarzy.
(– I tak symbolicznie: moim przyjaciołom, którzy wspierają mnie całym sercem, są ze mną, na dobre i na złe i znoszą moje paplaniny o Harrym Potterze. No i za to, że już drugi rok z rzędu chcą uczcić ze mną mój sukces, dzięki czemu sprawiają, że to najlepszy dzień roku. Bóg Wam to w dzieciach wynagrodzi.)

S JAK STOP DREAMING

Czyli kilka drobnych ciekawostek:

– Nazwa Stop Dreaming powstała całkiem przypadkiem. Napaliłam się na to opowiadanie, więc przez pół nocy robiłam szablon, a potem próbowałam wymyślić cytat, który na nim się pojawi. W końcu kiedy moja praca była skończona i nadszedł czas na znalezienie adresu, miałam w głowie totalną pustkę. Inspirując się grafiką, padło na SD, a ponieważ adres ten był już zajęty, dopisałam na końcu -hp i tadaa!
– Mam mniej–więcej (mniej...) opracowaną fabułę na kolejną część! 
– ...i pewnie mnie zabijecie za to, kiedy będzie jakiś pierwszy "ten" moment Jily, haha. 
– Mam napisane dwie kolejne miniaturki z serii "Listy do Ciebie", a powinny one ukazać się na przełomie marca i kwietnia. Najchętniej dodałabym Wam je tutaj i teraz, ale wtedy na blogu przez kolejne dwa miesiące nie pojawiłoby się pewnie nic.
– Obie miniaturki opisują wydarzenia... po ślubie! Nie mogę zdradzić Wam za dużo, jednak powiem, że ostatnia z całej serii będzie bardzo smutna i analogiczna do epilogu opowiadania (w sumie główną różnicą będzie to, że miniaturka będzie z perspektywy Jamesa, a epilog Lily :) )
– Tak, wciąż zamierzam wydać (sama dla siebie) SD jako książkę. Rok temu sporo osób zgłosiło chęć do zakupienia takiego egzemplarza. W założeniu miałam wszystko zorganizować do tej pory, ale jak to bywa, matura mnie pochłonęła, dlatego zajmę się tym dopiero po 16 maja, czyli po moim ostatnim egzaminie.
– Na blogu pojawi się specjalne ogłoszenie z plikami do pobrania, w których znajdzie się formularz z adresem i danymi, oraz dokument dla rodziców (jeśli to oni będą Wam pomagać w kupnie – chcę się upewnić, że będzie to dobrze zorganizowane). Oczywiście sama nie pobieram żadnych profitów ze sprzedaży, a wszystko to będzie zrobione dla Was, skoro wyraziliście taką chęć.
– Ktoś tęsknił za wybrykami Huncwotów? Zwłaszcza na początku drugiej części, postaram się odbudować ich wizerunek szkolnych rozrabiaków.
– Skończona część pierwsza liczy sobie około 600 stron książkowych ;)
– Najwyższa liczba dziennych wyświetleń bloga do tej pory to... 347!
– Najwyższa liczba miesięcznych wyświetleń pojawiła się w listopadzie i wynosiła 3 tysiące 653 wyświetleń! 

ANKIETA NA NAJLEPSZĄ...
Scenę Jily! Okej, przyznam się bez bicia  nie wiedziałam, że tyle ich będzie. Ale chciałabym po prostu wiedzieć, co Wam się najbardziej podobało :D


OC. To już ze względów chęci poprawienia czegoś co do kolejnej części :)


Postać drugoplanową. Tak jak wyżej!



KONKURS NA WŁASNĄ OC
Pomysł na ten konkurs wpadłam przypadkiem, ale kilka osób, którym o nim powiedziałam, bardzo chciało, żeby się pojawił, więc jest!
O co chodzi? 
Poczynając od dzisiaj, przez najbliższe dwa miesiące, będziecie mieli możliwość zaprojektowania swojej własnej postaci, która będzie mogła pojawić się na kartach tego opowiadania!
Wiąże się z tym jednak jedna, podstawowa zasada – w momencie, w którym zostanie ogłoszony zwycięzca, postać która została wybrana zostaje wzięta pod moje skrzydła. To znaczy, że to ja będę decydować o jej losach, a Wy zrzekacie się do niej praw (naprawdę głupio by mi było, jeśli potem usłyszałabym, ze komuś tą postać ukradłam. To ma być tylko taki mały dodatek, zrobiony dla Was, a dla mnie fajne ćwiczenie, bo w końcu będę musiała operować postacią ze stworzonym już charakterem).
Co należy zrobić, żeby wziąć udział w konkursie?
Wystarczy napisać maila na ten adres: atelierscript@onet.pl
Mail powinien zawierać:
1. Imię i nazwisko postaci.
2. Wiek.
3. Powiązania rodzinne (lub ich brak).
4. Miejsce pochodzenia.
5. Dom w Hogwarcie do którego uczęszcza/uczęszczała postać.
6. Opis wyglądu.
7. Opis charakteru.
8. Różdżka, względnie takie informacje jak: patronus, bogin. 
9. Specjalne hobby, upodobania, ulubiony przedmiot w szkole, wymarzona praca, mniejsze i większe marzenia.
*10. Kim powinna być postać?
11. Inne (jeśli masz jakiś własny pomysł na temat, którego tu nie zawarłam, napisz jaki).
Dziesiąty punkt jest opcjonalny i jako jedyny może być nie brany przeze mnie pod uwagę. Każdy z podpunktów można interpretować dowolnie, chociaż o wiele lepiej będzie się rozpisać :)
Wyniki zostaną ogłoszone przed początkiem drugiej części, a postać pojawi się w niej w, póki co, nieokreślonym czasie.

MŁODZI AUTORZY
Niektórym z nas udaje się dojść do czegoś większego, niż druga rocznica bloga. Kilka dni temu mój znajomy osiągnął właśnie coś takiego – wydał swoją własną książkę. W związku z tym, chciałabym polecić Wam jego dzieło i zwrócić uwagę na to, że wszyscy kiedyś zaczynaliśmy od tego samego. I warto, naprawdę warto mieć marzenia!
Jest rok 2660. Ludzie żyjący w różnych wszechświatach nie są szczęśliwi – ich życie jest zautomatyzowane i pozbawione wszelkich emocji. Już od pierwszych dni życia zażywają preparat, który zabija w nich zdolność kreacji oraz odczuwania. Zwolenników prawdziwego człowieczeństwa jest niewielu. Chcą nadać światu inny wymiar, ale ceną jest zgładzenie miliardów ludzi…

W roku 2660 wykryto po drugiej stronie Septium cywilizację. Ona także walczyła o przetrwanie. Pozbawiony sumienia i emocji rząd wydał rozkaz zniszczenia owej rasy. Wyścig zbrojeń trwa po dziś dzień, a imię projektu śmierci brzmi: M. E. S. J. A. S. Z.




POD OSŁONĄ ŚWITU
To chyba najbardziej stresująca dla mnie część dzisiejszego postu. Po trzech godzinach szykowania tego wszystkiego co przeczytaliście powyżej jestem już zmęczona, ale wciąż staram się ubrać to ładnie w słowa. I mam nadzieję, że mi się udaje.
Zanim pojawią się głosy oburzenia Pod osłoną świtu nie zastępuje mi Stop Dreaming. I nigdy nie zastąpi. Nie jest też tak, że olałam SD, niby nie mam czasu, a teraz nagle coś piszę. To, co mam napisane, pisałam w wolnych chwilach, a cała przygoda z POŚ zaczęła się już rok temu. Do tej pory utrzymywałam to w tajemnicy i o wszystkim wiedziała tylko moja jedna przyjaciółka. A teraz zdecydowałam się podzielić tym z Wami :)
Większość informacji umieściłam już na miejscu, więc jedyne co pozostaje mi zrobić, to zaprosić Was do zapoznania się z moim nowym dziełem, również powiązanym z tematyką potterowską.
Urodzenie się w szlacheckiej rodzinie równało się z oddaniem swojego życia w czyjeś ręce. Jeśli wychowywano cię w jednej z nich, dobrze wiedziałeś, że prędzej czy później będziesz musiał pogodzić się z brakiem wolnej woli. Zazwyczaj był to wiek ośmiu lat. Czystokrwiste dzieci, bo tak mówiono na nas w towarzystwie, były wtedy wprowadzane w życie swojej rodziny, mogły brać udział w uroczystych obiadach i galach. Ja straciłam kontrolę nad własnym dużo wcześniej.
Dopiero w moje siedemnaste urodziny w końcu pozwolono mi dowiedzieć się prawdy. Według tradycji, zostałam wtedy oficjalnie wprowadzona do mojego rodu, a każda tajemnica miała stanąć przede mną otworem. Miałam poznać jeden, jedyny cel.
I poznałam. Było nim doprowadzenie do upadku Czarnego Pana.
Rok później cały ślad po moim istnieniu zniknął z powierzchni Ziemi. Nie zachowały się żadne zapiski, zdjęcia, czy wspomnienia, świadczące o tym, że kiedykolwiek istniał ktoś taki jak ja.
Zniknął każdy dowód, oprócz mojego słowa. Głupiego nazywam się Yvesanne Marie Rieux i oto moja historia.


No i nie pozostaje mi nic innego na koniec, jak pożegnać się z Wami.
Jeszcze raz dziękuję, za każde ciepłe słowo, komentarz, wyświetlenie, czy polubienie na facebooku. Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy.