{miniaturka}
z serii "Listy do Ciebie"
z serii "Listy do Ciebie"
Ciepły wiatr zawiał od strony
dziedzińca, zarzucając rude pukle na Twoją twarz. Z jękiem odgarnęłaś je z
czoła, włożyłaś za ucho i jak gdyby nigdy nic wróciłaś do studiowania
podręcznika. Mary chichotała cicho, siedząc o cal za blisko Remusa, który
oblany rumieńcem wpatrywał się w jej rozradowaną twarz. Co chwile spoglądałaś w
ich stronę, a potem z uśmiechem wracałaś do swojego wypracowania.
Wreszcie, też miałem już dość ich
podchodów.
Maryl, Clarie i Dorcas już trzeci
dzień męczyły Syriusza, chodząc za nim jak małe kaczuszki szukające swojej
mamy. Łapa miał dość, ciągle tylko zawracał mi głowę tym, jak bardzo Gryfonki
przeszkadzały mu w dobraniu się do tej uroczej Puchonki z szóstego roku, którą
upatrzył sobie jakiś czas wcześniej. Nawet nie wiesz jaki potrafił być w tym uparty.
Kiedy już myślałem, że da mi spokój, ten nagle zaczynał swoje wywody od nowa,
skupiając się tym razem na takich szczegółach jak to, która z nich powiedziała
jaką kwestię, która złapała go za ramię, a która udawała, że mdleje na jego
widok.
– To może spróbuj umówić się z
jedną z nich. Mina im zrzednie i się w końcu odczepią – zaproponowałem, jednak
Black (jak to Black) pokręcił głową.
– No co ty, te krwiożerce bestie?!
Tylko na to czekają! Zobaczysz, zaraz by się rozniosło, że wielki Syriusz Black
został osiodłany. Z resztą, ehh, kogo ja pytam o radę. Nie dość, że przez tyle
czasu uganiałeś się za JEDNĄ LASKĄ, to jeszcze jesteś ode mnie młodszy,
szczeniaku, więc nie podskakuj.
– No, żebyś się sam szczeniaków nie
nabawił kiedyś – zachichotałem, za co mało nie oberwałem. – Z resztą, moja
skuteczność wynosi sto procent, w przeciwieństwie do twojej. Ile ci już odmówiło, co, Łapciu?
– Jakby policzyć ile razy Lilka ci
odmówiła, to pewnie wyszłoby na to samo. Co ona widzi w takim przygłupie –
dodał.
Widzisz, co ja musiałem z nim
przeżywać?
No cóż, tak czy siak szybko się zemściłem,
podsuwając dziewczynom kilka pomysłów na to, gdzie Black może znikać
wieczorami. Żebyś widziała jego minę, kiedy go dorwały!
Ale wtedy, wtedy było inaczej. Nie
potrafiłem słuchać jęków Łapy, nie przejmowałem się tym, gdzie znowu zniknął
Peter, jak idzie Remusowi, co z naszym treningiem quidditcha i nową strategią,
która niedokończona leżała na dnie mojej torby. Tamtego dnia mogłem jedynie
patrzeć na Ciebie, na Twoją skupioną twarz i szalejące na pierwszym, ciepłym,
wiosennym wietrze rude włosy, a moje serce biło szybciej i szybciej. Wiesz,
długo zastanawiałem się co się zmieniło. Co sprawiło, że popatrzyłaś na mnie w
ten sposób. I była to dla mnie zagadka nie do rozwiązania.
Ale tamtego dnia nawet to się nie
liczyło. Byłaś po prostu Ty, cicha i piękna, Lily z moich marzeń.
Powoli odłożyłaś pióro i oparłaś
się na wyciągniętych do tyłu rękach. A potem uniosłaś wzrok i spojrzałaś prosto
na mnie. Nie mogłem się nie uśmiechnąć. Odchyliłem się do tyłu, krzyżując nogi
w kostkach, a ramiona ułożyłem na kamiennej barierce. Przechyliłaś głowę, tak
cudownie marszcząc nos, a ja przysiągłem, że mógłbym oddać całą fortunę świata,
żeby dowiedzieć się o czym myślisz.
– Skończyłaś? – spytałem, a Ty
jedynie kiwnęłaś głową, chowając słowa za kurtyną rozbrajającego uśmiechu.
Poczułem jak moja dolna szczęka opada, a Ty jedynie zachichotałaś cicho.
– Zamknij buzię, Rogasiu, bo
jeszcze jakaś zbłąkana mucha do niej wleci – rzuciłaś wesoło, a ja poczułem,
jak szczęście wypełnia mnie bezgranicznie.
– Sama możesz spróbować ją zamknąć –
zanuciłem, przekrzywiając głowę. Chwilę wahałaś się, a potem powoli wstałaś i
podeszłaś bliżej mnie. Widziałem, jak spoglądałaś na naszych przyjaciół, jednak
każdy był zajęty sobą. Wciąż krępowałaś się, kiedy ktoś patrzył na nas razem. –
Chodź tutaj – szepnąłem, wyciągając w Twoim kierunku rękę, którą delikatnie
ujęłaś, a potem usiadłaś na moich kolanach. Patrzyłem w Twoje oczy i
zastanawiałem się, czym sobie na to zasłużyłem? Na taką cudowną istotę, na
kogoś tak mądrego, pięknego i czułego.
Nigdy nie byłem Ciebie wart, Lily.
I nagle było to takie oczywiste, że aż zakuło.
Ale Ty, jakbyś wiedziała o czym
pomyślałem, uniosłaś rękę i dotknęłaś nią mojego policzka.
Wiatr ponownie zawirował wokół nas,
a czerwony ogień Twoich loków zasłonił wszystko inne. Kiedy patrzyłem w Twoje
błyszczące oczy i rozchylone, rozedrgane z emocji usta poczułem się tak, jakby
nic innego nie miało prawa istnieć, jakby nikt inny nie mógł być szczęśliwy. Bo
jak, skoro całe szczęście świata siedziało na moich kolanach?
I kiedy byliśmy już tylko cal od
siebie, Black krzyknął coś o dwóch gołąbkach i o tym, żebyśmy sobie nie
przeszkadzali. Poczułem, jak zesztywniałaś, a potem nabrałaś powietrza, chcąc
się odsunąć.
– Nie – szepnąłem, łapiąc Cię za
nadgarstek prawej ręki, którą właśnie zabierałaś. Spojrzałaś na mnie radośnie,
a ja przyciągnąłem cię bliżej i szybciej niż kiedykolwiek wcześniej.
Wiedziałem, że będę musiał jeszcze chwilę poczekać, aż sama wykonasz pierwszy
krok, ale nie przeszkadzało mi to. Dopóki byłaś moja, mógłbym czekać i
kolejnych milion lat.
A kiedy powoli musnąłem swoimi
ustami Twoje, a ty westchnęłaś cicho, świat jakby zatrzymał się w miejscu,
otulając nas czerwienią Twoich włosów. I w końcu byłem pewny, że choćby się waliło i paliło, póki będziesz ze mną, będę szczęśliwy.
Hej wszystkim!
Mam ferie, co w zasadzie powinno oznaczać, że mam dużo czasu. Oczywiście jest na odwrót.
Pracuję nad czymś specjalnym na drugą rocznicę i mam cichą nadzieję, że mi się uda zrealizować mój mały plan, ale jak to bywa, kiedy bardzo czegoś chcę... no cóż, nie wszystko idzie po mojej myśli.
To druga już miniaturka z serii Listy do Ciebie, która czekała sobie w wersji roboczej już ponad miesiąc, aż w końcu stwierdziłam, że zrobię Wam małą niespodziankę - i jest!
Mam nadzieję, że Wam się spodoba :)